 |
|
Autor |
Wiadomość |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Nie 13:47, 14 Paź 2007 |
 |
a potem będziemy miały po kilkunastu chłopów xD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
|
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Nie 14:05, 14 Paź 2007 |
 |
Harem XD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Nie 14:32, 14 Paź 2007 |
 |
taaak
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Pią 19:26, 26 Paź 2007 |
 |
-Mags…? Mags! MAGS!
- Mówiłeś coś? – ocknęła się Mags.
- Tak jakby… - powiedział Frank.
- Przepraszam, zamyśliłam się…
- Pewnie myślisz o promocji książki? – uśmiechnął się Frank przysiadając się do niej.
- Czytasz w moich myślach – odwzajemniła uśmiech Mags.
Jednak myślała o czymś zupełnie innym. Powinna być wściekła na Matta, bo co on w ogóle sobie wyobraża? Jak mógł to zrobić? Ale nie potrafiła się na niego gniewać. Z jednej strony najchętniej zadzwoniłaby do niego i powiedziała żeby już się nie trudził z wydaniem tej książki, bo nie ma ochoty już go oglądać, ale z drugiej… On był taki inny niż wszyscy. A może właśnie taki sam jak wszyscy. Od kilku miesięcy obraca się w towarzystwie bandy świrów z kapeli, którzy chyba nawet jeszcze do końca nie dorośli emocjonalnie. Może brakuje jej kogoś takiego… „normalnego”?
- ….no i Gee powiedział, że szykuje niespodziankę dla Sejd… Mags, słuchasz mnie? – zapytał Frank widząc jej minę, która wyrażała głębokie zamyślenie i kompletną ignorancję jego słów.
- Tak, tak… Kontynuuj…
- Nie jesteś ciekawa jaka to niespodzianka?
- Niespodzianka?
- Jednak mnie nie słuchasz…
- Oj…
- Nie „oj”, tylko tak… To ja powtórzę. Gerard szykuje dla Sejd niespodziankę.
- Jaką?
- Nie mogę ci powiedzieć, bo jej wypaplasz.
- Wcale nie!
- Ja już wiem swoje, jesteście przyjaciółkami…
- Nie ufasz mi?
- No w tej sprawie jakoś nie bardzo…
- To po co w ogóle zaczynałeś ten temat?
- Dowiesz się niedługo… - powiedział Frank przytulając Mags.
- I myślisz, że przytulaniem załatwisz sprawę?
- A nie?
- Nie.
- Hmmm… To muszę wymyślić coś lepszego… - Frank zaczął rozpinać guziki bluzki Mags.
- Frank, bądź choć raz oryginalny i wymyśl coś innego. Stałeś się już przewidywalny.
- Nie podoba ci się mój pomysł?
W tym momencie zadzwonił telefon Mags.
Mags spojrzała na wyświetlacz.
„Matt…” - przeczytała na ekranie i odrzuciła połączenie.
- Dlaczego nie odbierzesz? – zapytał Frank.
- Bo teraz mam ważniejsze zajęcie – uśmiechnęła się łobuzersko Mags.
- Rzeczywiście… - Frank pocałował ją namiętnie.
********************
- Sejd!
- Gee… Obiecałeś, że będziesz mnie budzić w przyjemniejszy sposób… - powiedziała półprzytomna Sejd.
- Nie wiem czy ten przyjemniejszy byłby tak skuteczny – uśmiechnął się Gerard.
- Zapewniam, że byłby o wiele skuteczniejszy.
- Wypróbuję w przyszłości.
- Jest dopiero 9, a ty już na nogach? Coś się stało? – zdziwiła się Sejd.
- Eee… Musiałem coś załatwić.
- ‘Coś’?
- Nieważne… W każdym razie chyba niepotrzebnie cię obudziłem, bo zaplanowałem romantyczny obiad… A jest wcześnie.
- Romantyczny obiad? Istnieje coś takiego? Ja słyszałam tylko o romantycznej kolacji – zaśmiała się Sejd.
- Na wieczór mamy inne plany.
- Obawiam się, że nie zostałam o nich poinformowana.
- Bo taki jest mój plan – uśmiechnął się Gee.
- Powinnam zacząć się bać?
- W pewnym sensie…
******************************
Matt nie dawał za wygraną.
- Odbierz, bo nie da ci spokoju – powiedział Frank.
- Mogę jeszcze wyłączyć komórkę… - wymigiwała się Mags.
- Maaaags…
- No dobra, dobra… Odbiorę. Tak?
- Mags? Słuchaj, mam ważną wiadomość… - zaczął Matt.
- Słucham…
- Musisz koniecznie być dzisiaj w Nowym Jorku.
- Jak to dzisiaj?
- Uparli się. To duża firma i lepiej jak wstawisz się tam kiedy oni tego chcą.
- Ale mówiłeś…
- Bo oni tak mówili. Na jutro planują jakiś bankiet i zamykają firmę, a spóźnień nie tolerują, nawet jeśli są z ich winy. Sprawdziłem samoloty, masz za dwie godziny.
- Ale ja nie zdążę się spakować…!
- Frank poleci jutro, więc spakuje wszystko… - zasugerował Matt.
- Ok., skoro nie mam innego wyjścia… - powiedziała niepewnie Mags.
- Będę na ciebie czekać na lotnisku. Do zobaczenia!
Natychmiast, kiedy Mags skończyła rozmawiać z Mattem, Frank zaczął ją całować po szyi.
- Wybacz, Frank, ale nie mam czasu. Musze dzisiaj być w Nowym Jorku.
- Co? – Frank nie krył zaskoczenia.
- Wydawnictwo chce się spotkać ze mną dzisiaj.
- Ale…
- Nie mam wyjścia, to moja życiowa szansa…
- Polecę tam z tobą.
- Nie zdążymy się spakować, musisz zostać i polecieć jutro. Ja zabiorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy…
************************
- Jeszcze wątpisz w istnienie romantycznego obiadu? – uśmiechnął się Gerard przyglądając się Sejd.
- W twoim wykonaniu to nawet drugie śniadanie może być romantyczne – odwzajemniła uśmiech Sejd.
- Rozumiem, że to był komplement?
- Jak najbardziej.
- Tylko zastanawiam się czy to takie do końca bezinteresowne…
- Jutro już wyjeżdżamy, chciałem jakoś uczcić ostatni dzień naszych pierwszych wspólnych wakacji.
- I kto by pomyślał, że kiedykolwiek spędzimy razem wakacje… - zamyśliła się Sejd.
- No tak, nieprawdopodobne – powiedział Gee.
- Ale w następnej długiej przerwie jedziemy do mnie.
- Eee…
- Nie masz wyjścia – zaśmiała się Sejd.
- Chodźmy już, bo ten obiad coś nam się przedłużył. Już jest ciemno…
- Nie wiedziałam, że boisz się ciemności – przekomarzała się Sejd.
- Po prostu mamy już plan na ten wieczór.
- A ja wciąż nie wiem jaki…
- Jak chcesz się dowiedzieć to musisz pójść ze mną…
*************************
Lot trwał wyjątkowo krótko, Mags była już w Nowym Jorku.
- Już myślałem, że przegapiłaś samolot – uśmiechnął się Matt witając się z nią.
- Z reguły się nie spóźniam – powiedziała chłodno Mags.
- Zanim pójdziemy do wydawnictwa zaniesiemy twoje bagaże do domu.
- Do domu? – zdziwiła się Mags.
- Mieszkam w Nowym Jorku, więc bez sensu by było rezerwować pokój hotelowy.
- Ale…
- Mam duży apartament i wolny pokój. Chodźmy już. mieszkam parę kroków stąd.
Mags wiedziała, że z nim nie wygra, więc podążyła za nim.
Dosłownie po pięciu minutach byli już na miejscu.
Apartament rzeczywiście był duży, a raczej ogromny. Na środku salonu była fontanna z rybkami. Gdyby Mags nie znała Matta stwierdziłaby, że ma wielkie kompleksy i wyrywa laski na taki kiczowaty wystrój.
- To twój pokój – powiedział Matt otwierając drzwi jednej z sypialni.
Mags patrzyła na ten przepych zamurowana.
- Jak coś to możesz wybrać inną sypialnię… - Matt źle zinterpretował minę Mags.
- Nie, wystarczy ta.
- To świetnie. Widzimy się w salonie za pół godziny, bo za godzinę musimy być na miejscu.
- Ok…
************************
- Mogę już otworzyć oczy? – zapytała Sejd.
- Jeszcze nie…
- Geraaaaaaaard…
- Dobra, już.
- ‘Urząd Stanu Cywilnego’… - Sejd przeczytała cicho tabliczkę na budynku, przed którym stali.
- To właśnie jest mój plan…
- Plan…?
- Pobierzmy się – powiedział Gerard patrząc jej w oczy.
- Ale sam mówiłeś, że jeszcze nie i…
- Ciii… - Gee położył palec na ustach Sejd – Nieważne co było niedawno, ważne co jest teraz. Wiem, że chcę być z tobą, wiem, że cię kocham i wiem, że nie będę żałować.
- Ale znajomi i rodzina mogą się na nas gniewać, że ich nie zaprosiliśmy…
- To tylko ślub cywilny, obiecuję, że kościelny to będzie wydarzenie roku – uśmiechnął się Gee.
Sejd odwzajemniła uśmiech.
- Teraz jesteśmy tylko my. Ja jestem pewien, że tego chcę, ale jeśli ty masz wątpliwości…
- Nie mam – przerwała mu Sejd składając na jego ustach namiętny pocałunek.
- Więc chodźmy – powiedział Gee chwytając ją za rękę.
Po chwili zniknęli za drzwiami budynku.
*******************
Mags postanowiła się przebrać jakoś bardziej wizytowo.
W końcu to był jej debiut i tylko od niej zależy czy jej się uda.
W tym momencie do pokoju wszedł Matt.
- Chciałem tylko powiedzieć, że będę na ciebie czekać na dole… - przerwał na widok Mags w samej bieliźnie – Przepraszam, powinienem zapukać… - speszył się.
- Powinieneś! – powiedziała z wyrzutem Mags.
W tym momencie z niewiadomych przyczyn Matt nabrał pewności siebie i podszedł do niej.
Przez moment patrzył się jej prosto w oczy, a po chwili pocałował ją.
- Nie powinniśmy… - powiedziała Mags odsuwając go od siebie.
Z jednej strony była na niego wściekła, a drugiej zauroczona.
- To będę czekać na dole… - Matt błyskawicznie ulotnił się z pokoju.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Pią 19:35, 26 Paź 2007 |
 |
Ja tak coś czułam, że Gee pozazdrości Frankowi xD
A co do Mags i Matta to myślałam, że będzie jakaś ekhem ostrzejsza sytuacja... xDD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Pią 19:40, 26 Paź 2007 |
 |
Gee zawsze mu zazdrości xd
Nie było ostrzej żeby nie było aż tak przewidywalnie xd
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Pią 20:08, 26 Paź 2007 |
 |
ale by było jakby było xD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Pią 19:52, 30 Lis 2007 |
 |
- Ślicznie wyglądasz… - powiedział Matt przyglądając się schodzącej ze schodów Mags.
- Daruj sobie – skarciła go Mags – Chodźmy już.
Okazało się, że wydawnictwo jest bardzo blisko.
- Tutaj już musisz wejść sama – powiedział Matt otwierając jej drzwi.
- Poradzę sobie.
- Dzień dobry! – usłyszała ciepły głos od razu po wejściu, jak później się okazało, prezesa wydawnictwa.
- Witam… - powiedziała niepewnie Mags.
- Jack Phantom – podał jej rękę.
- Ma…
- Wiem kim pani jest – uśmiechnął się przerywając jej – Proszę usiąść – wskazał na skórzany fotel.
Przyglądał jej się przez pewną chwilę bez słowa.
- Matt wiele mi o pani opowiadał – przerwał ciszę Jack.
- Mam nadzieję, że nie zaszkodził mi tym…
- Wręcz przeciwnie. Jest moim przyjacielem i wierzę mu na słowo, że jest pani niezwykłą osobą z wielkim potencjałem. Jestem przekonany, że nasza współpraca będzie owocna.
- To znaczy, że…?
- Ma pani ten kontrakt.
- Naprawdę?
- Oczywiście – uśmiechnął się Jack.
- To nieprawdopodobne… - Mags była w szoku, że wszystko tak łatwo poszło.
- Skoro mamy współpracować to łatwiej będzie, jeśli będziemy mówić sobie po imieniu…
- Oczywiście.
- Świetnie. Więc, Mags… Jutro jest bankiet.
- Tak, wiem. Matt mi powiedział.
- I w związku z tym możesz czuć się zaproszona.
- Cudownie! – ucieszyła się Mags.
- Impreza zaczyna się o 20:00, możesz zabrać ze sobą jakiegoś partnera.
- A kiedy się kończy?
- Zapewne nad ranem – uśmiechnął się Jack.
- W takim razie nie mogę przyjść…
- Dlaczego?
- Frank gra jutro o tej porze koncert.
- Frank…?
- Mój narzeczony.
- Jestem przekonany, że poradzi sobie bez ciebie. A na bankiet możesz przyjść chociażby z Mattem. W każdym razie dla twojej kariery będzie lepiej, jeśli przyjdziesz. Muszę cię przeprosić, za pół godziny mam spotkanie służbowe.
- Rozumiem, do zobaczenia… - powiedziała Mags zamykając drzwi.
Matt wstał z kanapy widząc jak Mags wychodzi z gabinetu jego przyjaciela.
- I jak? – zapytał.
- Mam ten kontrakt. Dzięki – powiedziała chłodno Mags.
- Świetnie – uśmiechnął się Matt.
- Chodźmy już, muszę zabrać swoje rzeczy do hotelu.
- Ale…
- Matt!
- Ok., masz rację…
**********************************
Mags szybko wzięła swój bagaż z pokoju.
- Szkoda, że uciekasz… - powiedział Matt.
- Nie uciekam.
- Więc jak to inaczej nazwać?
- Jutro wraca Frank, więc i tak musiałabym przenieść się do hotelu.
- Ale to dopiero jutro.
- Ale ja przenoszę się tam dzisiaj, jasne? – Mags już była lekko poirytowana zachowaniem Matta.
- Z kim idziesz na bankiet? – zapytał niespodziewanie Matt.
- Nie wiem czy w ogóle pójdę.
- Musisz iść. Jeśli olejesz sprawę to będziesz przegrana u Jacka.
- Frank gra jutro o tej porze koncert, więc to wykluczone. Samej nie wypada mi iść.
- Możesz iść ze mną.
- Matt…
- Tylko razem wejdziemy, żebyś nie czuła się nieswojo. Jestem pewien, że szybko wkręcisz się w towarzystwo.
Mags tylko skinęła głową.
- To w jakim hotelu się zatrzymujesz? Podjadę po ciebie jutro o 19:00.
- W hotelu Hilton.
- To jesteśmy umówieni – uśmiechnął się Matt – podwieźć cię do hotelu?
- Nie trzeba, już zamówiłam taksówkę.
******************************
Kiedy Mags jechała taksówką, zadzwonił do niej Frank.
- Tak?
- Cześć, kochanie! – powitał ją z entuzjazmem.
- Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie…? – Mags była zmęczona całą sytuacją, jaka dzisiaj ją spotkała, więc próbowała się pozbyć Franka.
- Tak się zastanawiam… O której będziesz w hotelu?
- Czy to ważne?
- Dla mnie tak.
- Za jakieś 5 minut…
- Świetnie – ucieszył się Frank odkładając słuchawkę.
Po chwili była już na miejscu.
Wysiadając z taksówki zobaczyła pod hotelem znane jej sylwetki.
„ Niemożliwe…” – pomyślała.
Jednak po chwili jej wszelkie wątpliwości się rozwiały, kiedy Sejd uwiesiła się jej na szyję.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaags! Jak ja się za tobą stęskniłam! Jak było na wakacjach? Ach… I pokaż ten pierścionek zaręczynowy! – mówiła z entuzjazmem.
- Za dużo na raz… - zaśmiała się Mags.
- Nie widziałyście się tylko dwa tygodnie… - wtrącił Mikey.
- Aż dwa tygodnie! – powiedziała Sejd.
- Sejd, co to za… obrączka?! – zdziwiła się Mags przyglądając się dłoni przyjaciółki.
- Ach… dużo by opowiadać – uśmiechnęła się Sejd chowając rękę za siebie.
- Ale, że wy…? – zapytała Mags spoglądając kolejno na Sejd i Gee.
- Tak, pobraliśmy się – oświadczył Gerard.
- Kiedy? – Mags była w szoku.
- Wczoraj – odpowiedziała Sejd.
- I nawet nie zaprosili nas na wesele! – wtrącił Frank z udawaną obrazą.
- Bo nie było wesela – uśmiechnęła się Sejd.
- Ale miło by było gdybyście zaprosili przyjaciół na ślub… - powiedział Ray.
- A chociaż wasi rodzice wiedzą? – zapytał Bob.
- Eee… Nie. To było tak spontaniczne, że nie było czasu na powiadamianie kogokolwiek. Nie planowaliśmy tego. Z resztą to tylko ślub cywilny – tłumaczył Gee.
- Bez garnituru i białej sukni, więc nie było co oglądać – dodała Sejd.
- Jednak chciałabym to zobaczyć… - rozmarzyła się Mags.
Taksówkarz stał przyglądając się całej sytuacji i czekając na odpowiedni moment, aby zapytać co zrobić z bagażem.
- Ekhem…
- Ach, przepraszam, zapomniałam o panu – uśmiechnęła się Mags.
- Nic się nie stało – odwzajemnił uśmiech taksówkarz.
**********************
Już po chwili wszyscy znaleźli się w hotelowym pokoju.
- Widzę, że ktoś tu pomyślał o wszystkich – uśmiechnęła się Mags podziwiając pokój.
- To naprawdę był dobry pomysł, żeby zarezerwować pokój z kilkoma sypialniami i ogromnym salonem – wtórowała jej Sejd.
- No to czekam na dowody wdzięczności – powiedział Gerard nadstawiając policzek.
Mags błyskawicznie go pocałowała.
Sejd próbowała zrobić to samo.
- O nie moja droga, co do ciebie to mam trochę wyższe wymagania – zatrzymał ją Gee składając usta w dzióbek.
- Ale to niesprawiedliwe…
- Czekam…
- Ale po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw myślę, iż…
Gee widocznie znudziło już czekanie, bo sam pocałował Sejd.
-Nie pozwoliłeś dokończyć mojej myśli! – zaśmiała się Sejd.
- Oj, przepraszam… - powiedział Gerard zaczynając całować jej szyję.
- Nie rozkręcajcie się tak! Koncerty zaczynają się od jutra, więc będziecie mieli czas na spełnianie małżeńskich obowiązków … – przerwał im Frank.
- Frank! – upomniała go Mags.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar dzisiaj zabalować – powiedział Mikey niosąc zapas piwa, który by starczył na rok.
- Obrabowałeś monopolowy? – zapytał Ray.
- Nie, po prostu pomyślałem, że skoro Sejd i Gerard nie zorganizowali wesela, to muszę zrobić to za nich. W kuchni są jeszcze drinki i przystawki.
- Ale po co aż tyle tego? – zapytała Sejd przyglądając się stosom jedzenia i litrami alkoholu.
- Bo spodziewamy się gości – wyjaśnił Mikey.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
- O! To pewnie oni.
Okazało się, że ci ‘goście’ to cała ekipa MCR z osobami towarzyszącymi.
Manager, dźwiękowcy itd.
- Stary, jak mogłeś mi nic o tym nie powiedzieć! – powiedział Brian witając się z Gerardem.
- Tak jakoś wyszło… - odpowiedział zakłopotany Gee.
- To kto chce piwooooooo? – zawołał Mikey.
Frank był pierwszy w kolejce.
- Alkoholik! – zaśmiała się Mags.
****************************
Impreza trwała w najlepsze.
- Stoooooo laaaaat, stooooooooo laaaaaat! – zaczął śpiewać Mikey.
- Mikey, to się śpiewa na weselu? – zapytał Frank.
- Czy ja wiem?
- Mikey, starczy ci już tego alkoholu… - powiedział Gerard patrząc badawczo na brata.
- Gerard, ale ty musisz coś dzisiaj wypić… - wtrącił Frank.
- A to z jakiej racji?
- No bo nie wypić na własnym weselu? Żenua…
- Ale to nie jest wesele.
- Jest! Sam zorganizowałem! – krzyknął Mikey siadając na kanapę.
- Coś się stało? – zapytała Sejd.
- Nic, tylko Mikey znowu się upił – odpowiedział Gee.
- Oj tam. Raz na jakiś czas można – uśmiechnęła się Sejd.
- Eee… Sejd…? Piłaś? – zapytał Gee.
- Tylko troszkę… No przecież nic mi się nie stanie.
- Ludzie, bawcie się, a nie podpieracie ściany! – krzyknął Brian.
- Niektórzy są już niedysponowani… - wytłumaczył Gerard.
- Oj wyczuwam tu jakieś złe wibracje…
- Brian, daj spokój, ok.?
- Ok., już się zmywam. Nie przeszkadzajcie sobie.
Brian błyskawicznie się ulotnił.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar się bawić, Mags, chodź ze mną – powiedziała Sejd biorąc puszkę z piwem i wyciągając Mags na sam środek pokoju, gdzie tańczył spory tłum ludzi.
Gerard usiadł koło brata.
- Co jest? – zapytał Mikey.
- Zamknij się – powiedział Gee i poszedł do swojej sypialni.
- No nieźle… - wymamrotał Mikey, po czym błyskawicznie zasnął.
- Oni są dobijający, dzień po ślubie i już kłótnia – podsumował Ray.
*********************************
Frank również postanowił wyjść na ‘parkiet’.
Błyskawicznie znalazł Mags.
- Już mi nie uciekniesz – uśmiechnął się obejmując ją.
- Nie mam takiego zamiaru – odwzajemniła uśmiech Mags.
- Eee… Sejd i Brian tańczą razem? – zapytał Frank.
- A nie widać?
- No właśnie widać… Dobrze, że Gee tu nie ma.
- Ale oni tylko tańczą.
- To masz przestarzałe informacje.
Mags odwróciła się.
- Niemożliwe… - powiedziała sama do siebie patrząc z niedowierzaniem jak Sejd i Brian się całują.
- Brian, oszalałeś?! – rozdzielił ich Frank.
- O co ci chodzi? – zapytał Brian.
- To żona Gerarda!
- No to niech ją pilnuje. Tobie nic do tego.
W tym czasie Mags wyciągnęła Sejd na kanapę.
- Co ty robisz?!
- Nic.
- Sejd, ale teraz? Dzień po ślubie? W miejscu, gdzie są sami znajomi? I to z Brianem?
- Nie rób mi wykładu, bo akurat tobie to nie jest obce.
- O czym ty mówisz?
- A Matt? Nie mów, że nic się nie zdarzyło.
W tym momencie nastąpiła cisza.
- Sama widzisz… - powiedziała Sejd zwieszając głowę.
- Ale to nie było rozsądne z twojej strony. Wiesz co będzie jak Gee się dowie? Już jest na ciebie wkurzony za to, że piłaś.
- Nie musi się dowiedzieć.
- Będzie trudno to ukryć, bo widziało to sporo osób.
- Jestem głupia… - powiedziała Sejd chowając twarz w dłonie.
Mags ją przytuliła.
- Będzie dobrze…
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Nie 1:07, 09 Gru 2007 |
 |
- Pójdę do Gee… Mags, proszę cię, zrób wszystko żeby Gerard się nie dowiedział, proszę… - powiedziała Sejd.
- Postaram się – uśmiechnęła się na siłę Mags.
Sejd weszła do pokoju.
Okazało się, że Gee przysnął oglądając TV.
Na stole leżała kartka ze słowami nowej piosenki.
Pewnie napisał ją przed chwilą.
„Piękna…” – pomyślała Sejd czytając jej słowa.
Zaniepokoiły ją ostatnie słowa napisane na tej kartce.
Dodatkowo podkreślone.
„Czy to koniec?”
Położyła się obok niego.
Pod wpływem dotyku Gee się obudził.
Spojrzał na Sejd..
- Przepraszam… za wszystko… - szepnęła.
- Wybaczam ci – Gee pocałował ją na potwierdzenie swoich słów.
- Ale wszystko?
- Tak… - odpowiedział Gerard nie do końca świadomy co oznaczało słowo ‘wszystko’.
Po chwili oboje zasnęli przytuleni do siebie.
************************
Do Mags przysiadł się Frank.
- Gdzie Sejd? – zapytał.
- Poszła do Gee. A gdzie Brian?
- Wyrzuciłem go.
- To się porobiło…
- Musimy pozbyć się Brian’a z ekipy…
- Ale przecież Gerard nic o tym nie wie i nie pozwoli go zwolnić.
- To się dowie.
- Nie.
- Co nie?
- Nie może się dowiedzieć, obiecałam Sejd.
- To chyba będzie cud jak się nie dowie. Wszyscy to widzieli, dobrze o tym wiesz…
- Ale ja jej obiecałam…
- Wymyślimy cos – powiedział Frank przytulając Mags.
- A wy co tak zamulacie? – zapytał Mikey, który jakby trochę wytrzeźwiał.
- Mikey, czy nie zauważyłeś, że impreza się już praktycznie skończyła? – zapytał ironicznie Frank.
- Jak dla kogo… - powiedział Mikey, po czym natychmiast zaczął wykonywać jakiś dziki taniec.
Wywołał tym atak śmiechu u Mags.
- O co chodzi? – zapytał zdziwiony Mikey.
- O nic, tańcz dalej – zaśmiał się Frank.
******************************
Następnego dnia miał odbyć się bankiet.
Mags już od rana się do niego przygotowywała.
Wpadła do pokoju Gee i Sejd.
- Seeeeeeeeejd! – krzyknęła budząc ich oboje.
- Co jest? – zapytał zaspany Gerard.
- Ty masz na imię Sejd?
- Mags, o co chodzi? – zapytała zainteresowana.
- Bo dzisiaj jest ten bankiet i potrzebuję pomocy…
- To znaczy?
- Chodź ze mną na zakupy!
- Ale muszę?
- Tak!
Mags była przepełniona dobrą energią. Sejd raczej przeciwnie.
- Dobra… To za pół godziny…
- Niech będzie – uśmiechnęła się Mags i dosłownie wybiegła z pokoju.
Pół godziny nieco się przedłużyło.
Po godzinie obie wyszły z hotelu.
Sejd wzięła ze sobą butelkę wody mineralnej.
- Kac? – zapytała Mags.
- Nie… Powinno się pić 2 litry wody dziennie – powiedziała Sejd ziewając.
- Wcześniej jakoś się tym nie przejmowałaś - zaśmiała się Mags.
- Oj, nie nabijaj się.
- To jak tam z Gee?
- Dobrze…
- O 15:00 przyjdzie Brian omawiać z chłopakami terminy kolejnych koncertów…
- Zajebiście.
- To ten sklep – powiedziała Mags.
- To chodźmy.
Wybieranie sukienki trwało już 2 godziny.
- Weź tą, świetnie na tobie leży – powiedziała wyraźnie już znudzona Sejd.
- Ale ma za duży dekolt i wycięcie z tyłu…
- Ale ty nie idziesz na schadzkę przy kościele tylko na bankiet.
- Ale serio dobrze leży?
- Idealnie.
- Dobra, wezmę tą.
- Matt zgwałci cię wzrokiem.
- Sejd!
******************************
Kiedy obie wróciły do hotelu był już tam Brian.
Wspólnie z całym zespołem omawiali trasę.
- Cześć, kochanie – powiedziała Sejd całując Gee w policzek.
Brian zmierzył ją wzrokiem, ale nawet nie pofatygował się o powitanie.
- To gdzie jedziecie? – zapytała Mags.
- Planujemy na razie głównie trasę po Stanach. W późniejszych terminach jest Zachodnia Europa wytłumaczył Brian.
- I Polska – uśmiechnął się Frank.
- Serio? – zapytała Sejd.
- No jasne – powiedział Gerard przytulając ją.
- Super! – ucieszyła się Mags.
- To wpadniemy do rodzinki – powiedziała Sejd.
Gee nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem.
- O nie, mój drogi. Nie wykręcisz się. Ja przeżyłam całe 2 tygodnie z twoją mamą.
- Ale ja nic nie mówię…
- Wystarczy, że widzę twoją minę.
- Jesteście tak udanym małżeństwem, że rozumiecie się bez słów… - wtrącił kąśliwie Brian.
Frank szturchnął go łokciem.
- Co cię ugryzło? - zapytał zdezorientowany Gerard.
- Nic, musze już iść, spieszę się. Na razie!
Brian w trybie natychmiastowym wybył z hotelu.
- Dziwnie się zachowuje… - powiedział Gee.
- Kryzys wieku średniego, też to przechodziłeś – uśmiechnął się Frank ratując sytuację.
- Uważaj, bo ty masz to jeszcze przed sobą – odgryzł się Gerard.
************************
Czas mijał bardzo szybko.
Mags była już gotowa do wyjścia, chłopaki też.
- Odwieźć cię? – zapytał dosłownie przyklejony do niej Frank.
- Matt po mnie przyjedzie…
- Frank, spokojnie, zobaczycie się jutro – uśmiechnął się Ray.
W tym momencie zadzwoniła komórka Gee.
- Chłopaki, musimy już iść. Brian się niecierpliwi.
- Udanego koncertu – powiedziała Mags całując Frank’a.
- Sejd, jedziesz z nami? -zapytał Gerard.
- Jasne – uśmiechnęła się Sejd.
- No to dostajecie ode mnie mentalnego kopniaka w pupki na szczęście – zaśmiała się Mags.
- Ja bym chciał niementalnego buziaka… - powiedział Frank.
- Ale masz wymagania…
- Frank, pospiesz się, bo dostaniesz z niementalnego pomidora od fanów jeśli się spóźnimy – poganiał go Ray.
-
*********************
Już po chwili w pokoju hotelowym została tylko zrobiona na bóstwo Mags.
Piękna, czarna sukienka sprawiała wrażenie jakby była uszyta specjalnie dla niej.
Perfekcyjny makijaż i fryzury idealnie dopełniały całości.
Ktoś delikatnie zapukał do drzwi.
- Ślicznie wyglądasz – usłyszała Mags zaraz po otwarciu drzwi.
- Dzięki, ty też niczego sobie – odpowiedziała bez entuzjazmu.
W rzeczywistości zauważyła, że Matt wygląda jeszcze lepiej niż zwykle.
Nigdy nie podobali jej się faceci w garniturach.
To takie ‘sztywniackie’.
Ale on wyglądał inaczej niż ‘inni’.
- Możemy już iść? – zapytał Matt brutalnie wyrywając ją z zamyślenia.
- Tak.. – odpowiedziała niepewnie Mags.
Po 20 minutach byli na miejscu.
Kiedy weszli do środka uderzył w nich zapach perfum pomieszany z zapachem jedzenia.
Ta wybuchowa mieszanka była odurzająca.
Wszyscy wyglądali tak… sztucznie.
Tony makijażu, kolagenu, botoxu i silikonu były widoczne w każdym.
Tak, w facetach też.
Wszyscy wyglądali jakby byli wyjęci prosto z sesji jakiegoś ekskluzywnego czasopisma.
Mags wyglądała przy nich tak młodo i świeżo.
Od razu została zauważona przez innych.
- Witaj Matt, przedstawisz mi swoją znajomą? – zapytał jakiś facet, który powinien nosić ze sobą plakietkę z napisem ‘załóż okulary przeciwsłoneczne kiedy się uśmiecham”.
- Josh to Mags, moje nowe, niezwykle utalentowane odkrycie, Mags to Josh, autor kilku bestsellerów.
- Miło mi – powiedział Josh całując Mags w dłoń.
Po chwili zgasły światła. Pozostały tylko te oświetlające scenę, na której pojawił się Jack.
- No to teraz czeka nas długie i nudne przemówienie… - obwieścił Josh.
I miał rację.
- Wyjdę na chwilę na zewnątrz – powiedziała Mags.
- Coś się stało? – zapytał zaniepokojony Matt.
- Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Pójdę z tobą.
Po chwili byli już na zewnątrz.
- Jak ci się podoba? – zapytał Matt.
- Chyba tu nie pasuję…
- Dlaczego tak myślisz?
- Wszyscy tu są tacy… Idealni.
- Ty jesteś uosobieniem ideału.
- Matt…
- Mówię poważnie. I naprawdę ślicznie wyglądasz.
- Dzięki… - Mags spuściła głowę.
- Wydaje mi się, że ja też nie jestem ci tak do końca obojętny…
- Wracajmy już.
- Nie uciekaj przed tym.
- Ja przed niczym nie uciekam…
Matt zbliżył się do Mags.
- Gdybyś nic do mnie nie czuła… - pocałował ją – Nie odwzajemniłabyś tego pocałunku – powiedział patrząc jej w oczy.
- Dlaczego mi to robisz?
- Bo zawróciłaś mi w głowie od samego początku. Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej kobiety jak ty. Żadna nie była w stanie sprawić, żebym myślał o niej w każdej wolnej chwili… - mówił głaszcząc ją po policzku.
- Jestem zaręczona, ta rozmowa nie ma sensu – powiedziała Mags wyrywając się z jego objęć, po czym pobiegła do sali, w której odbywał się bankiet.
- Gdzie zgubiłaś Matta, piękna? – zapytał jakiś nieznajomy obejmując ją.
- Nie twój interes!
- Niedostępna, lubię takie – uśmiechnął się.
******************************
W garderobie została tylko Sejd i Brian.
Sejd bawiła się telefonem przysłuchując się dźwiękom, które dochodziły z sali koncertowej.
Brian przyglądał się jej uważnie.
- Pani Way… - powiedział.
- Brian, daj spokój, ok.? - powiedziała poirytowana samą jego obecnością Sejd.
- Wiesz, że dzisiaj cały świat się dowie?
- O czym?
- O waszym ślubie.
- A to niby dlaczego?
- Myślisz, że nie zauważą obrączki Gerarda?
- Nie przeszkadza mi to.
- A mi tak.
- O co ci chodzi?
- Myślisz, że łatwo mi będzie teraz z wami pracować?
- Nic się przecież nie zmieniło.
- Odkąd cię zobaczyłem ciągle o tobie myślę, a wczorajsza impreza była urzeczywistnieniem moich marzeń.
- Brian, przestań…
- Będę musiał się zwolnić – powiedział Brian wychodząc z garderoby.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Nie 12:01, 09 Gru 2007 |
 |
hah, ale się porobiło xD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Nie 12:14, 09 Gru 2007 |
 |
telenowela xd
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Nie 13:35, 09 Gru 2007 |
 |
nieprawda ;]
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Sob 22:52, 15 Gru 2007 |
 |
Brian chodził po korytarzu paląc papierosa.
Koncert właśnie się skończył.
- Brian, co ty taki nerwowy? – zapytał Ray ciągnąc za sobą gitarę.
- Musimy pogadać. Wszyscy.
- Coś się stało? – zaniepokoił się Mikey.
- Nie… To znaczy tak. Nie, w sumie to nieważne.
- Brian, co jest? – dociekał Gee.
- Świetny koncert chłopaki, muszę już iść. Do zobaczenia jutro.
Brian wyszedł tak szybko, że nikt nie zdążył zaprotestować.
- Coś jest nie tak… - powiedział Gee.
- Mówiłem ci już, kryzys wieku średniego – uśmiechnął się Frank – Pójdę z nim pogadać, może go dogonię.
Frank wyszedł na zewnątrz.
Nie musiał wcale gonić Briana.
Okazało się, że siedział na schodach przed wejściem do hali.
Frank dosiadł się do niego.
- Nie odstawiaj scen – powiedział oschle.
- Zamknij się – Brian odpłacił mu się ciętą ripostą.
- Nie chcę się z tobą kłócić, bo pracujemy razem, ale daj sobie spokój. Nie rozumiem, o co robisz całą aferę, chodzi o Sejd?
- Nie martw się, możesz się ze mną kłócić do woli. Już długo nie będziemy współpracować.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Chodzi o Sejd?
- Nie, o królową angielską!
- Spokojnie… Ale coraz mniej z tego rozumiem. Oboje byliście wstawieni i tylko się pocałowaliście. Było minęło, życie toczy się dalej.
- Dla mnie stoi w miejscu, a żeby ruszyło muszę się stąd wynieść.
- Brian, przecież jesteś z Danielle.
- Już nie.
- Jak to?
- Nieważne. Ile będzie mnie kosztować zerwanie umowy przedwcześnie?
- Nie zerwiesz żadnej umowy, a teraz chodź ze mną. Musimy uczcić pierwszy koncert po przerwie na after party.
Frank nie czekając na odpowiedź zaciągnął Brian’a do sali, w której już odbywała się impreza.
Gerard, Sejd, Ray, Mikey i Bob już tam byli.
- Jednak wróciłeś… - powiedział Gee.
- Frank nie pozostawił mi wyboru.
- Chodźmy tańczyć – zaproponowała Sejd.
- O nie, padam z nóg, ale ty idź, później do ciebie dołączę – powiedział Gerard.
- Ok… Brian, ty pewnie nie jesteś zmęczony, chodź ze mną…
- Ja?
- Tak – Sejd wzięła go za rękę i zaprowadziła na środek sali.
Tańczyli przez chwilę.
- Nie zwalniaj się – zaczęła Sejd.
- Tak będzie lepiej.
- Dla kogo?
- Dla nas.
- Ale nie ma ‘nas’. Jesteś ty i ja, rozumiesz? Naprawdę przykro mi, że tak się stało i źle mi z tym. Przepraszam… Niech będzie tak jak dawniej, nie chcę żebyś przeze mnie rezygnował z tego, co kochasz.
Brian spuścił wzrok.
- Nie jestem tego warta. Przemyśl to. Mam nadzieję, że zostaniesz – powiedziała Sejd po czym poszła do stolika, przy którym siedzieli MCR.
Ku zdziwieniu wszystkich dołączyła do nich Mags.
- Co ty tu robisz? – zapytał zaskoczony Frank.
- Dzięki za miłe przywitanie.
- Oj, po porostu nie spodziewałem się tu ciebie.
- Bankiet się już skończył? – zapytała Sejd.
- Nie… To znaczy tak. Dla mnie tak.
- Coś się stało? – zaniepokoił się Frank.
- Nie.
- To chodź, zatańczymy.
- Frank, przepraszam, ale jestem zmęczona. Wrócę do hotelu.
Sejd i Gerard spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- To ja cię odwiozę – powiedział Gee.
- Nie, ja to zrobię – zadeklarował Frank.
- Ty nie możesz, piłeś – sprowadziła go na ziemię Sejd.
- To w takim razie pojadę z wami.
- Nie, zostań i baw się – powiedziała Mags.
- Ale…
- Zrób to dla mnie – Mags pocałowała Franka w usta i wyszła razem z Gee.
**********************
- I jak było na bankiecie? – zapytał Gerard odpalając silnik samochodu.
- Jak na bankiecie…
- Coś jest nie tak?
- Czuję, że to nie miejsce dla mnie.
- Jak to?
- Myślałam, że to jest zwykłe wydawnictwo, a tam toczy się wyścig szczurów.
- Tak już jest…
- Ale tam nie liczy się talent, ani to jak dobrą książkę napiszesz. Liczy się to jak wyglądasz i z kim się prześpisz. Wszyscy traktują cię jak dziwkę. Wyszłam, kiedy jakaś napompowana lala zapytała się mnie w czyim łóżku wylądowałam, żeby tu być.
- Co?! – Gee nie krył zdziwienia.
- I dlatego chyba się wycofam… I tak nie osiągnę tam sukcesu.
- Chciałbym ci powiedzieć, że nie masz racji… Ale nie mogę.
Po chwili byli już na miejscu.
Przed hotelem stał Matt.
- Co ty tu robisz?! – zapytała wyraźnie zdenerwowana Mags.
- Zniknęłaś tak szybko, martwiłem się o ciebie.
- Niepotrzebnie.
Gee stał jak sierota nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Ja zawsze kończę to co zacząłem… - powiedział Matt przytulając Mags.
- Odwal się! Jesteś pijany
- Odbiło ci?! – krzyknął Gerard odciągając go od Mags.
- A ty, koleś, czego tu szukasz? Nie wtrącaj się!
- Albo sam stąd pójdziesz, albo wezwę policję.
- Wzywaj kogo chcesz!
- Mags, chodź – Gerard wziął Mags za rękę i pociągnął ją za sobą do hotelu.
Matt postanowił się wycofać.
- Dobrze, że wyszłaś stamtąd wcześniej… - powiedział Gee siadając na kanapie, kiedy w końcu znaleźli się w pokoju hotelowym.
- W co ja się wpakowałam…
- Nie martw się, zawsze możesz zerwać umowę – Gerard objął ją ramieniem.
- Tylko proszę, nie mów nikomu co się stało, dobrze?
- Frank chyba powinien wiedzieć…
- Proszę cię…
- Ok., nie powiem.
- Nie idziesz na after party?
- Nie chce mi się, ale muszę. Nie chcę zostawiać Sejd samej na imprezie.
- Nie jest sama.
- Ale jest beze mnie.
- Nie ufasz jej?
Gerard spuścił wzrok.
- Gee... Wszystko ok.?
- Wszystko jest ok., tylko tak jakoś… Wolę widzieć co robi. Pójdę już, a ty odpoczywaj. – powiedział Gerard wychodząc z pokoju.
Kiedy wychodził spostrzegł, że Matt wciąż stoi na zewnątrz.
Chciał go minąć, ale Matt go zauważył.
- Gdzie jest Mags? – zapytał.
- Nie twój interes – powiedział Gee zmierzając do samochodu.
Matt złapał go za kurtkę.
- Nie widzisz, że robisz z siebie idiotę?! Idź do domu trzeźwieć! – Gerard już był poirytowany tą sytuacją.
Jakimś cudownym sposobem koło nich znaleźli się paparazzi.
Flesze aparatów zaczęły błyskać.
Matt w obawie o swoją reputację się wycofał.
Gerard wsiadł do samochodu i odjechał.
*************************
After party trwało w najlepsze.
Wszyscy się świetnie bawili.
Sejd siedziała sama przy stoliku.
Po chwili przysiadł się do niej Brian.
- Przemyślałem wszystko…- zaczął.
- I?
- Zostanę.
- Dobra decyzja.
- Dzięki za wszystko – powiedział obejmując Sejd.
W tym momencie wszedł Gerard.
- Brian… - szepnęła Sejd.
Brian chyba zrozumiał o co chodzi, bo natychmiast się od niej odkleił.
- Przepraszam, że przeszkodziłem – powiedział Gerard piorunując ich wzrokiem.
- To nie tak… - zaczął Brian.
- No właśnie widziałem.
- Gee… Przestań – próbowała go uspokoić Sejd.
- To moja wina, przyszedłem w złym momencie – powiedział z ironią w głosie Gee.
- Nie chcesz mnie słuchać? Ok. Zapomniałeś już jak było z Kat? Ja cię wtedy wysłuchałam i uwierzyłam. Przykro mi, że mi nie ufasz.
Sejd wzięła kurtkę z sofy i szybkim krokiem zbliżała się do wyjścia.
Gerard ją dogonił.
- Zostań – powiedział chwytając ją za rękę.
- Zostaw mnie.
- Przepraszam, wiem, że tylko się przytulaliście… Po przyjacielsku.
- Nie słyszę przekonania w twoim głosie.
- Przyznaję, że jestem zazdrosny, ale to tylko dlatego, że cię kocham
- Ja ciebie też – powiedziała Sejd.
Gerard pocałował ją w usta.
- Wracamy? – zapytał.
- Ale gdzie?
- Hmmm… Mam pewien pomysł…
- Jaki…? – uśmiechnęła się zalotnie Sejd.
- Chyba taki sam co ty. Chodźmy do hotelu.
- To ja się zabieram z wami! – krzyknął Frank.
- Frank, czy ty nas podsłuchiwałeś? – zapytał Gee.
- Nie… To jedziemy?
- No raczej…
Po 30 minutach byli już na miejscu.
Okazało się, że Mags już śpi.
- Pójdę do niej – powiedział Frank.
- Nareszcie – uśmiechnął się Gerard.
- Jesteś niekoleżeński – odwzajemniła uśmiech Sejd.
- Po prostu nie lubię jak ktoś mi krzyżuje plany…
- Rozumiem… To na czym skończyliśmy?
- Chyba wiem… - szepnął Gee całując ją po szyi.
***************************
Rano ktoś z impetem wparował do pokoju Sejd i Gee.
- Geraaaaaaard! – krzyknął Brian.
- Pali się?!
- Musisz mi coś wytłumaczyć.
- Jest 9 rano, daj żyć.
- Ale spójrz na to! – powiedział Brian pokazując mu gazetę.
- Widziałem już gazetę w swoim życiu… - powiedział ironicznie Gerard w międzyczasie ziewając.
- Ale dlaczego na jednej z początkowych stron jest twoje zdjęcie jak szarpiesz się z jakimś gościem?!
- Co?! – Gee od razu zerwał się na równe nogi.
- Spójrz – Brian podał mu gazetę.
- Ach… No tak…
- Co ‘no tak’?! Jako twój manager stwierdzam, że to nie pomoże waszej karierze.
- Daj spokój, to tylko drobna sprzeczka.
- Gerard co się stało? Co to za facet na zdjęciu? – zapytała Sejd.
- Miałem nikomu nie mówić…
- Gee!
- Nie mogę wam powiedzieć, to nic ważnego.
- Gdyby to nie było ważne to powiedziałbyś nam o tym – zauważył Brian.
- Słusznie – przytaknęła mu Sejd.
- Dajcie mi spokój… - powiedział Gerard wychodząc z pokoju.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mags
Moderator

Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 708
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie Frank
|
Wysłany:
Sob 23:00, 15 Gru 2007 |
 |
łoo ale jajca
fajnieee
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Säde
Administrator

Dołączył: 06 Sie 2007
Posty: 969
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Belleville, New Jersey
|
Wysłany:
Sob 23:01, 15 Gru 2007 |
 |
'jaja jak berety' XD
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
| |